Dzięki fotografii odkrywam tę prawdziwą siebie. Rozmowa z fotografką Moniką Łabińską z profilu @patrzszerzej.

Fotografia to praca czy pasja? A może jedno i drugie? Czy i kiedy ta granica się zaciera?

W moim przypadku jest to i praca, i pasja. Przez długi czas w ramach swojej pracy wykonywałam mnóstwo zdjęć: dla klientów i dla siebie, na mój instagramowy profil, a po pracy łapałam za aparat i dalej pstrykałam. W pewnym momencie ta granica zatarła się zupełnie: w weekendy i popołudniami robiłam zdjęcia, które wykorzystywałam w pracy. Brakowało mi czasu na odpoczynek, bo ciągle byłam głową w firmie. Żeby totalnie się nie wypalić, musiałam powiedzieć “stop” i odłożyć na chwilę aparat na półkę. Aktualnie staram się, poza robieniem zdjęć, znaleźć też czas na inne formy aktywności: czytanie, spacery czy jazdę na rolkach. Czasem świadomie trzeba wyznaczyć granicę, bo robiąc coś bez przerwy, nawet jeśli się to bardzo lubi, można w końcu zgubić w sobie pasję i radość z tego.

Co skłoniło Cię do rozpoczęcia przygody z fotografią?

Fotografia przyszła do mnie jeszcze w czasach szkolnych, wraz z boomem na cyfrówki. U mnie w rodzinie nie było fotografów, ot czasem ktoś zrobił pamiątkową fotkę na wakacjach. Ja natomiast szybko połknęłam bakcyla, kupiłam książki o podstawach fotografowania i zabierałam aparat ze sobą wszędzie. Nigdy jednak nie myślałam o fotografii jako o przyszłym zawodzie. Skończyłam rachunkowość i tak naprawdę dopiero po urodzeniu synka odkryłam fotografię na nowo. Wtedy już poszło szybko: pierwsze zlecenia, pierwsza firma, eksperymentowanie i próba odnalezienia siebie na tej nowej, bardziej artystycznej drodze. Przeskoczenie ze świata cyferek i dokumentów do światła, kolorów i kreatywności było bardzo ciekawym doświadczeniem. Trochę jakbym w końcu
znalazła się na właściwym miejscu 🙂

Fotografia to dla Ciebie bardziej techniczna umiejętność czyli rzemiosło czy dziedzina sztuki?

Myślę, że i jedno i drugie. Tutaj znów – przez większość życia świat sztuki był mi obcy. Zawsze wydawało mi się, że to nie dla mnie. To chyba kwestia poznania siebie, a takie właśnie mam wrażenie: że dzięki fotografii odkrywam tą prawdziwą siebie kawałek po kawałku. Na początku fotografowałam bardzo intuicyjnie, techniczne sprawy były dla mnie nieistotne. Później przyszedł czas na zgłębianie rzemiosła i technikaliów. Teraz czuję, że mam potrzebę i odwagę pójścia głębiej. Chciałabym, żeby moje zdjęcia były nie tylko ładnymi obrazkami, ale żeby niosły ze sobą głębszy przekaz. Jestem aktualnie w jakimś dużym procesie zmian, właśnie rozpoczęłam studia podyplomowe o wykorzystaniu fotografii w rozwoju osobistym i terapii. Jestem bardzo ciekawa, gdzie mnie ta ścieżka zaprowadzi.

Czy fotografowanie ma wpływ na Twoje codzienne spojrzenie na świat? W jaki sposób?

Zdecydowanie tak! Patrząc przez obiektyw aparatu dostrzegam rzeczy, których bez niego mogłabym nie zauważyć. Fotografia nauczyła mnie być bardziej uważnym człowiekiem i skupiać się mniej na trudnościach i negatywach. Dzięki temu nawet kiedy nie mam aparatu w dłoni, doceniam takie drobnostki jak zachód słońca czy plama światła na ścianie. Fotografowanie uwrażliwia.

Co chcesz przekazać za pomocą swojej fotografii?

Jako że robię sporo autoportretów, bliski jest mi temat samoakceptacji. Sama przeszłam dość długą drogę, bo nie lubiłam siebie na zdjęciach i chowałam się za aparatem. Dzięki autoportretom mam dla siebie więcej akceptacji i wyrozumiałości. Cieszy mnie też ogromnie, że dzięki wyzwaniu, które prowadziłam przez dwa lata na Instagramie, setki dziewczyn stanęły po drugiej stronie obiektywu. Myślę, że to ważne, bo jako kobiety, fotografki czy mamy, bardzo często mamy aparat przyklejony do ręki, ale w naszych albumach brakuje nas samych. To fajne uczucie widzieć, jak kobiety się przełamują i po latach mają zdjęcia, do których będą później wracać.

Czy istnieje jakiś niezwykły moment lub historia związana z wykonaniem któregoś z Twoich zdjęć?

Może to trochę banalne, ale jakoś pod koniec 2019 roku poszłam ze statywem do lasu, żeby zrobić zdjęcie książki w ramach fotograficznego wyzwania. Było ono dla mnie przełomowe, choć nie przedstawia nic szczególnego — ot, dłoń trzymająca książkę. Zdjęcie zostało wyróżnione i to dało mi pozytywnego kopa do dalszego działania. Od jego wykonania sprawy nabrały jakiegoś szalonego tempa: mój profil mocno się rozwinął, otworzyłam ponownie działalność, nawiązałam wymarzone współprace, wydałam e-booki. Co w tym najzabawniejsze, książkę do zdjęcia wybrałam totalnie
losowo. Był to “Punkt przełomowy” Gladwella. Sama sobie ten przełom przewidziałam 🙂

Co lubisz robić w wolnym czasie, aby oczyścić głowę z tematów fotograficznych? Jak najchętniej odpoczywasz?

Od dłuższego czasu jestem zatopiona w świecie książek i spędzam prawie każdą wolną chwilę czytając. Najczęściej są to jakieś pozycje związane z psychologią i rozwojem, czasem wpadnie jakiś thriller. Uwielbiam też spacery, koniecznie bez aparatu. Staram się codziennie mieć 10000 kroków na liczniku, choć nie zawsze się udaje 🙂

Czy istnieją wyjątkowe wyzwania związane z byciem kobietą w dziedzinie fotografii? Czy kobietom w tym zawodzie jest lżej, czy nie jest to zależne od płci?

Myślę, że kobiety (w tym ja) mają spory problem z wiarą w siebie i swoje umiejętności, szczególnie kiedy są na początku swojej fotograficznej drogi. Mogą robić najpiękniejsze zdjęcia na świecie, a i tak będą w siebie wątpić i sobie umniejszać i szukać niedociągnięć. Chciałabym, żeby to się zmieniło i żebyśmy potrafiły szczerze docenić siebie, swoją drogę i pomyśleć: “kobieto, robisz dobrą robotę!”.

Dodaj komentarz